Jesień pełną gębą. Słońca brak, pada, wieje... jednym słowem piździernik jak się patrzy.
Bardzo lubię, gdy zawinięta w ciepły szlafrok, przewracam
kolejne strony. Obok gorąca herbata i ciepłe światło lampki. Wtedy nawet
jesienna zawierucha za oknem jest jakaś znośniejsza. To scenariusz na wieczór. Gdy
natomiast muszę wyjść rano, a aura nie nastraja do optymizmu i aktywności,
robię sobie pyszną kawę w moim boskim imbryczku. I rozgrzewającą herbatę, by złapać choćby łyk, zanim
stanę w drzwiach i dostanę rozmokłym liściem w czoło. Od razu jakoś wszystko
ciut mniej mnie irytuje. Mam też więcej powera i już nie dostaję zadyszki, mimo 10-kilogramowego
obciążenia w nosidle. Okazuje się, że wtedy nawet parasol może mieć inne
zastosowanie, niż to zwyczajowo przypisane. Mały trzyma rączkę jak stery na statku.
A jak wiadomo, starym wilkom morskim odrobina wody przecież nie jest straszna
:)
Może to nie jest zbyt odkrywcze, ale nie zawsze
spędzam całe dnie na niańczeniu Małego i pichceniu w pasiastym
fartuszku. Czasem, od wielkiego dzwonu, zdarza mi się gdzieś wyjść i dostymulować
intelektualnie wśród ludzi. I tak na ten przykład, w ostatni weekend
wylądowałam na ciekawym wydarzeniu Strefa Zmian, które organizowała Jadwiga
Korzeniewska i Igor Rotberg. Aaaa tam, powiem Wam! Jadzia to moja koleżanka z
liceum :) A ponieważ jak pisałam TUTAJ nie mam syndromu "nie daj Bóg, byś
dziadu miał lepiej ode mnie", tym bardziej się cieszę, że moja znajoma
wypływa na szerokie wody i świetnie się w tym odnajduje. Pochwalę się też w
imieniu Jadzi, że napisała książkę dla tych, którzy są betonami w obliczu
wszelkich zmian. Wielki szacun Kochana, bo nic nie jest tak ciężkie do zmiany,
jak nawyki (co zresztą znam z autopsji).
Konferencja była na tyle ciekawa, że zasługuje na kilka
zdań. Być może przy następnej edycji, ktoś będzie chciał się załapać. Po
pierwsze, dużą zaletą konferencji w moim odczuciu była jej innowacyjność. W
trzech salach jednocześnie odbywały się prelekcje podzielone na strefy
tematyczne: "Ciało i umysł", "Motywacja",
"Relacje". Uczestnik sam decydował, który wykład jest według niego
najciekawszy. Tym sposobem tworzył program skrojony na miarę własnych potrzeb.
Drugim dużym plusem, byli prelegenci. Mówili rzeczowo, ale z
sercem, nawiązując przy tym świetny kontakt z odbiorcami. Siłą rzeczy, nie mogłam
być na wszystkich prelekcjach. Ale te, na których się znalazłam, były nie tylko
merytoryczne, ale również ciekawe i inspirujące. Dowiedziałam się m.in., że
cierpliwość można ćwiczyć poprzez wystawianie jej na próbę (najlepiej wybrać
sobie najbardziej irytującą nas sytuację, przez 7 dni prowokować jej
zaistnienie i każdorazowo postępować inaczej niż do tej pory). Przy dziecku
porada jak znalazł :) Zastanawiam się tylko, czy mój Książę jest dobrym
testerem na początek?
Odkopałam spod sterty kurzu w mojej głowie fakt, że wiele
obszarów (jeśli nie wszystkie) można rozwijać przez zlokalizowanie blokad. A
nie tylko nieskończoną ilość możliwości (których i tak nie jesteśmy w praktyce
ogarnąć). Odkryłam swoją wewnętrzną harmonię i prześledziłam krok po kroku,
dlaczego idea work-life balance nie działa. Zaczęłam się też uśmiechać pod
nosem, gdy słuchałam wykładu z design coachingu. Już wiem, dlaczego tak korci
mnie zmiana wystroju w naszej łazience :)
Plusów było sporo, ale nie będę pisać elaboratu. Ci, co są na nie i tak się nie dadzą przekonać. Więc nie będę walić głową w mur :) Natomiast tych, których udało mi się zaciekawić, zapraszam do śledzenia Laboratorium Zmieniacza i polowanie na kolejną edycję.
Możesz się zastanawiać, dlaczego tak zachwycam się jakimś
spędem ludzi w jednym miejscu. Odpowiem Ci wtedy, że owszem, można ten czas spędzić
z tyłkiem przyklejonym do kanapy, z nosem utkwionym w szklany ekran. Można spać
do południa i potem dąsać się na świat, że weekend tak szybko zleciał. Można
też od bladego świtu sprzątać chałupę, gotować 3-daniowy obiad i kląć pod
nosem, że znów nie masz chwili tylko dla siebie. Albo narzekać na pogodę,
jesienną chandrę i depresję. Można też rzucić wszystko, dziecko wcisnąć Mężowi
i cieszyć się czasem spędzonym poza domem (w końcu zmiana klimatu czyni cuda).
Kto wie, może zaraz zrobisz jakiś ważny krok? Może dowiesz się czegoś nowego?
Spotkasz inspirującą osobę? Wpadnie Ci w ręce świetna książka? A może po
wypiciu kawy w gronie przedsiębiorczych ludzi najdzie Cię ochota, żeby zacząć
żyć trochę inaczej? Po swojemu? Bardziej kolorowo? W końcu nawet jesienią można oddychać
pełną piersią. Trzeba tylko mieć na to ochotę i trochę odwagi na początek.
"Choć nikt nie może cofnąć się w czasie i zmienić początku na zupełnie inny, to każdy może zacząć od dziś i stworzyć całkiem nowe zakończenie"Carl Bard
Życzę Ci pięknej i inspirującej jesieni :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz