Mąż i Nie Mąż

23 czerwca



List spełnionej Żony o tym, że w prozie życia jest miejsce na bajkę

Jedno z naszych ulubionych ślubnych zdjęć

Kochanie,

Miałam taki moment w swoim życiu, że myślałam o sobie jako o feminizującej singielce aż po grób. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że za parę lat to kamienne wyobrażenie da w łeb, zaśmiałabym się ironicznie i palnęła coś bardzo dosadnego. A jednak. Dziś mijają cztery lata od momentu, kiedy stojąc przed ołtarzem, gdy jeszcze jako Nie Mąż, z powagą i ustami pełnymi słów "daję Ci tę obrączkę" chciałeś wcisnąć mi na palec swoją. Dokładnie cztery lata temu udawanie Jacksona było dla Ciebie dużo bardziej stresujące, niż powiedzenie mi "tak". Choć taniec trwał jakiś kwadrans, a "tak" przykuło Cię do mnie na całe życie. Wydaje mi się, że to było najdalej w zeszłym miesiącu...

Dziwna z nas para, bo małżeństwem jesteśmy dłużej niż narzeczeństwem. Tak nomen omen na opak jakoś :) Ale widać zdaje to egzamin. Chyba jeszcze ostały się jakieś motyle w brzuchu sprzed sześciu lat. Albo tak wnikliwie studiujemy Psychologię miłości Wojciszke :)

Mój Nie Mężu,

Zjawiłeś się właściwie znienacka. Wystarczyło wyjechać nad morze na wakacje. I tak się jakoś dziwnie złożyło, że prócz opalenizny, garści piachu w kieszeniach, przywiozłam sobie Ciebie. Moją bratnią Duszę. Śmiech dobrze współgrający z moim. Wzrok, którego próżno szukałam wcześniej. Uśmiech, który uwiódł mnie bez reszty. Podobne wartości i priorytety. Marzenia, w których było miejsce dla nas obojga. Jakaś magia, która cofnęła czas.

Dobrze pamiętam. Każde spotkanie było świętem, na które czekaliśmy całe wieki. Nigdy nie miałam takich motyli w brzuchu. Nigdy tak mocno nie biło mi serce. Nigdy tak spokojnie nie spałam. Nigdy tak nie tęskniłam. Nigdy tak nie śmiałam się do łez. Jak nigdy, mogłam nie spać do rana, a później cały dzień tryskać energią. Mogłam przebiec maraton na jednym oddechu. Żyć tylko na mocnej kawie. Rozmawiać o frazesach, jakby to były fundamenty wiary. Wypić morze alkoholu i wciąż być trzeźwa, i odwrotnie. Nie pić nic i być pijana. Mogłam jeść z Tobą grzanki o drugiej w nocy i nie błagać w myślach, by poszły w cycki. Cały dzień zastanawiać się, co na siebie włożyć. Myśleć nad słowami, które zawrą w sobie całe zdania. Czułam się jak licealistka, która dostaje dreszczy przy pierwszym pocałunku. Tyle, że my już nie mieliśmy po naście lat. Ale to było zupełnie nieistotne. Tak samo jak to, że każde z nas miało jakieś gówno w życiorysie. Jakże się cieszę, że stanąłeś na mojej drodze właśnie wtedy.

Mężu Mój,

Moja koszulka z wieczoru panieńskiego :)
Ale zamiast game over powinno być let's play
Gdyby nie Ty, nie byłoby mnie. Nie taka, jaka jestem teraz. Nie byłoby Księcia ani naszego małego królestwa na niespełna pięćdziesięciu metrach. Nie byłoby tylu wspomnień, marzeń ani planów. Chęci ucieczki za miasto. Bez Ciebie nie byłabym tak spokojna ani otwarta na nowe doświadczenia. Nie chciałabym piec chleba, robić mydła i jajecznicy na niedzielne śniadanie (te jajka to bez mydła oczywiście :). Pewnie nie czytałabym tylu książek ani nie marzyła o napisaniu swojej. Nie nosiłoby mnie po świecie ani nie pchało do przodu. Nie chciało się swojego biznesu ani kawałka ziemi.

Dziękuję Ci, za każdy dzień. Za opanowanie w trudnych chwilach. Za dowcipy, które są lepsze od kredek, jeśli chodzi o malowanie świata. Za prywatne występy stand-up. Za słońce w pochmurne dni i trzeźwiące spojrzenie, kiedy mnie zbytnio ponosi fantazja. Za herbatę, kiedy mam lenia. Za cierpliwość, gdy wciąż paplam o niezałożonych moskitierach, nieumytych garach, ciuchach na krześle i walizkach w przedpokoju. Za ciepło, którym potrafisz mnie obdarzyć na odległość. Za spokój, którego pełny jest nasz dom i my sami. Za niezłomną wiarę we mnie i moje kosmiczne pomysły. Za tekst "kto bogatemu zabroni", gdy znów martwię się o budżet (albo gdy wydaję za dużo...zupełnie nie wiem jak to się dzieje :)

Dziękuję Ci, że byłeś przy mnie, gdy tkwiłam w najgorszym bólu świata. Wiem, że odcisnął na Tobie większe piętno niż na mnie. Że nigdy nie powiedziałeś słowa, gdy zdarzało mi się być chujową panią domu. Dziękuję, że zawsze patrzysz na mnie jak na księżniczkę. Nawet gdy jestem chodzącym lejem po bombie. Że potrafimy rozmawiać o wszystkim i milczeć jednocześnie. Że jesteśmy dobrym teamem i dobrze wychodzi nam gra do jednej bramki. 

Najdroższy,

Jesteś moim Mężem i Nie Mężem jednocześnie. Bo prócz romantycznej relacji łączy nas jeszcze przyjaźń. Jesteś moim najlepszym Przyjacielem, z którym lubię spędzać czas. Pić piwo, oglądać pięćsetny raz Zabójczą broń albo Top Gear i opychać się czekoladą. Jeździć za miasto i wyglądać jak skrzyżowanie rolnika z dresiarzem. Lubię dzielić się z Tobą najnowszymi dowcipami i patrzeć, jak wzbiera w Tobie fala śmiechu. Jeść chleb z masłem na podłodze, bo tłuczenie się po kuchni w środku nocy może obudzić Małego. Lubię Ci robić śmieszne zdjęcia, gdy śpisz i wrzucać Ci je później na tapetę w telefonie. 

Doceniam ile robisz dla mnie i Małego. Na przykład gdy wczoraj w pocie czoła, po ciężkim dniu w pracy, wizycie w trzech aptekach i zakupach w biedrze, wracałeś z siatą ciężką jak tona węgla i grającym młoteczkiem Małego w drugiej torbie, który co krok się załączał i grał wesołą melodyjkę, my czekaliśmy umęczeni i chorzy  i wcale, ale to wcale się nie śmialiśmy z tej opowieści :)

Powiem Ci, że fajna z nas para. Jestem szczęściarą. A Ty Facetem mojego życia. Bez względu na to, czy z grającym młoteczkiem, czy bez :)

Możesz też polubić

5 komentarze

  1. Bardzo romantyczne i takie "wenusjańskie". Mąż powinien rozpływać się z dumy i miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym momencie on powinien się wypowiedzieć :)

      Usuń
  2. Mąż na pewno jest z Ciebie dumny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że prócz tej dumy wciąż będzie miłość. Bo tę drugą łatwo można zgubić gdzieś po drodze.

      Usuń
  3. My tez braliśmy ślub w czerwcu 2012 wiec niebawem będzie 5rocznica 😃 ale my już razem 13 lat... 😃

    OdpowiedzUsuń

Polub mnie Facebooku

Flickr Images