Supermoce
18 grudnia
Mój Syn ma kilka supermocy. Niektórych mu zazdroszczę, inne
przeklinam siarczyście. Ale zawsze po cichu, pod nosem, przez zaciśnięte zęby. Odkąd
odkryłam, że Mały dostał coś ekstra, obserwuję go wnikliwie. Co
zaobserwowałam?
Ma rączki jak gekon. ZAWSZE i WSZYSTKO się do nich przyklei.
Niech nie zwiedzie Cię ani waga ani gabaryt obiektu, który chcą dosięgnąć małe
łapki. Jeśli jesteś przekonana, że coś na bank jest za duże/ciężkie, Twój
Maluch na pewno Ci udowodni, że jest odwrotnie. Dla mojego Synka im większy
przeciwnik, tym większa frajda. I odwrotnie. Czasem myślę, że w oczach ma
mikroskop. Z podłogi sprzątnie każdy okruszek. Nawet, gdy jest wielkości
roztocza. Ten sokoli wzrok wyczai wszystko. A już na pewno wypatrzy, kiedy do
kubeczka z sokiem dodaję lekarstwa, albo gdzie chowam telefon.
Nie wiem jak inne dzieci, ale mój
Synek jest strongmanem. Bez większego trudu rzuca dużymi przedmiotami, przesuwa
je i przewraca. Na nic zdały się moje zabezpieczenia kuchennej szuflady w
postaci zgrzewki wody i kartonu z sokami (te kupne można sobie między pośladki
wcisnąć! Chwila moment i po zabezpieczeniu). Wystarczyło mocniej zaprzeć się
nóżkami by na luzaku odsunąć szufladę i dalej beztrosko rzucać miskami.
Co tam ciężkie paczki! Zanim ktoś
je otworzy, małe rączki muszą dokonać inspekcji, czy każdy bok pudła jest taki
sam? I czy rogi dadzą się obskubać i zjeść? Bez względu na zawartość paczki,
koniecznie trzeba sprawdzić, jaki jest najkrótszy czas wyrzucenia z niej całej
zawartości. A jak coś jest szczególnie zajmujące, należy poddać to próbie pupy.
Nawet, jeśli są to ekochrupki, które po tym zabiegu staną się ekopyłkiem. A co
tam! Rodzice i tak zjedzą.
5 litrowa butla wody? Przecież można nią rzucać i
podrzucać zanim się nie znudzi. Blaszki z piekarnika? To pestka! W sekundzie
lecą na drugi koniec kuchni, w dodatku rzucone jedną rączką. Wielka walizka zapakowana
po sam brzeg? Trzeba najpierw wypchnąć ją z pokoju. Potem zrobić z niej jeździk.
Otworzyć i wywalić całą zawartość (w końcu nie ma nic gorszego, niż źle
poukładane rzeczy), aby na końcu do niej wejść i zacząć krzyczeć, by teraz ktoś
ciągną walizkę z małym odkrywcą w środku.
Jeśli wydaje Ci się, że coś jest
wystarczająco daleko, by dziecko tego nie dostało, wiedz, że źle się dzieje!
Dzieci posiadają jeszcze jedną supermoc. Tzn. "dalej, dalej ręce
Gadżeta!". To niesamowite i przerażające zarazem. Bo wydaje Ci się, że do
gniazdka jeszcze daleko. I nim dobiegniesz, łapiesz dziecko w OSTATNIEJ chwili.
Niestety zdarza się i tak, że dziecko Cię przechytrza. Tym sposobem przeszliśmy
już próbę skwierczących paluszków.
Są też supermoce, których
zazdroszczę swojemu Maluchowi. Wstaje zawsze uśmiechnięty. A co niesamowite,
robi to jeszcze nim się obudzi! Z zamkniętymi oczami siada na łóżku i
pokrzykuje, żeby zapalić światło, albo wyjść z sypialni. Ech... a człowiek
oddałby pół królestwa, za każde dodatkowe pół godziny snu.
Książę kocha muzykę. Jak mało kto czuje
bluesa i tańczy do każdego bitu. Nie pogardzi nawet hałasem miksera. Wystarczy
kilka wpadających w ucho dźwięków, by nawet w półśnie pupa zaczęła się kołysać,
a rączka poszła w górę jak do krakowiaka. Ale jego the best jest Power of Trinity,
którego "Chodź ze mną" uspokajało go nawet w kolkach.
Co jeszcze?
Nie zrażają go porażki ani
utrudnienia. Mogę go przestawiać 50 razy od kibla, a on i tak ubije szczotą
masło. Będzie wachlował deską, by znów skosztować żelowego kwiatka. Zrobi
przegląd śmietnika i ze 3 razy zmieni mi program podczas prania. Ach te guziczki
i pokrętła! Rajcują go wszystkie tego typu rzeczy. Wystarczy zrobić cyk, by na
buzi pokazał się szeroki uśmiech. Swoją drogą, też bym tak chciała. Masz dzień
z tych do dupy, więc naciskasz jakiś guzik (dajmy na to czekając na windę) i voilà! Jakbyś dostała drugą szansę.
Fantazja Małego jest
nieograniczona. Nocnik służy do wszystkiego, tylko nie do 1 ani 2. Właściwie
zupełnie niepotrzebnie zagraca łazienkę. Samochód udawać może wszystko. Od
butów Taty, przez krzesła barowe, aż po 30 litrowe garnki. Potrafi tak coś
schować, że szukam tego pół dnia. Jak pilota od radia, który przecież czekał
spokojnie w kartonie z sokami. Do tego ten mały Człowiek dziwi się, dlaczego nie
chcę polać lukrem skarpetek? Przecież położył je na blacie, tuż obok świątecznych
pierników, które właśnie ozdabiamy. Albo dlaczego się nie śmieję, kiedy w
sekundzie zrzuca z suszarki całe pranie i najpierw robi z niej artylerię (Tata
na bank byłby dumny!!), potem harfę, by na końcu ją złożyć jak trzeba i udać,
że tego prania w ogóle tu nie było. A jeśli zastanawiasz się, jak szybko wydobyć czekoladki z kalendarza adwentowego, podpowiem Ci. Znów próba pupy okazuje się niezawodna! Bo czekoladki w popłochu wyskakują same.
Nie wiem jak on to robi, że jego uśmiech
topi mi serce. Nawet, gdy mam bad day, a w tle słyszę kwaśny śpiew Muńka
"o jaka jesteś rozpieprzona, rozpieprzona".
2 komentarze
Tak właśnie :) Supermoce. Moje dziecko ma prawie 4 lata i myślałam, że etap brania wszystkiego do buzi mamy już za sobą, jednak myliłam się i odkryłam niedawno, że moje dziecko używa szczególnie często zmysłu smaku do poznawania świata... Z każdym dniem uczymy się czegoś nowego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Heh, to poznawanie świata przez smak jest dla mnie frustrujące. Bo z podłogi zjeść można wszystko, ale z talerza już nie :) Zdarza się też, że napędzi mi strachu. Jak wtedy, gdy Mały zabrał się do próbowania proszku z szufladki w pralce!
Usuń