Witaj wiosno! Już nie tylko astronomiczna, kalendarzowa, ale
ta najprawdziwsza! Nareszcie więcej słońca, kolejne plusy w temperaturze,
zieleniejące pąki, zapach rozgrzanej promieniami ziemi... Nic, tylko rankiem,
gdy otwierasz okno przy porannej kawie, masz ochotę przez nie wyfrunąć 😍😍😍
Kiedy tak wszystko budzi się do życia, mam dużo więcej
ochoty i sił na zmiany wokół siebie. Tym razem, główkowałam nad ogarnięciem jakiegoś
zgrabnego kącika dla Małego. Bo jego piętrząca się góra zabawek zaczynała być
zbyt ekspansywna. Poza tym, jak przekonują zwolennicy metody Montessori (o
których żartobliwie piszę, jednak słucham z uwagą), taki chaos jest dla
dziecka mało stymulujący (by nie powiedzieć dosadniej). A do tego wszystkiego,
naszemu Berbeciowi (który rośnie tak szybko, że ze Ślubnym czasem nie nadążamy)
przyda się porządny kącik. Więc biorąc wypadkową z tych wszystkich problemów,
obrałam kierunek - minimalizacja.
Odłowiłam zabawki, przeznaczone dla Maluszków. Pochowałam
wszystkie świecio-grajki. Resztę, zapakowałam w koszyk. Więc cały asortyment wciąż
jest na wyciągnięcie ręki, ale sprytnie ratuje przed wywinięciem orła, np. na
klocku 😅 Zorganizowałam stolik, tablicę, poukładałam książeczki. A tak a propos
książeczek - one (obok samochodów i autobusu) sprawiają Małemu tak ogromną
frajdę. Mamy takie przesuń i pociągnij. Z dźwiękami. Z dziurkami do
sznurowania. Do poszukiwania konkretnych przedmiotów. Do nauki dźwięków,
kolorów, liczb i czego tylko dusza zapragnie. Nasza biblioteczka wciąż rośnie.
Nie spodziewałam, że będzie się to działo w aż takim tempie! Ale... Największą
furorę robią ostatnio książeczki-opowiadanki. Czyli takie bez tekstu. Za to z
żywymi ilustracjami i jakąś akcją, bądź myślą przewodnią.
Pomyślałam więc, że skoro opowiadanki tak przypadły Synkowi
do gustu, fajnie będzie skorzystać z plansz edukacyjnych. Są duże, przystępne i
gotowe do nauki i zabawy od zaraz 😊 Dodatkowo, ich wielką
zaletą jest wszechstronność w użyciu. Można zrobić z nich podkładkę na
dziecięcy stolik, gdy chcemy go nieco ożywić. Można z nich zrobić
"gotowca" na tablicę lub lodówkę (obrazek jest zawsze na podorędziu,
gotowy uratować nas z opresji, rzuconym zaradnie zestawem pytań "Zobacz,
co tam trzyma chłopiec?", " A pokaż, gdzie jest piesek?", gdy na
nogawce wisi nam tykająca bomba). Można też użyć planszy, jako zwykłego
obrazka, w dziecięcym pokoju. Można też ją pociąć i zrobić puzzle (ale to opcja
dla starszych dzieci, poza tym, mnie by chyba było szkoda tak ją potraktować 😉).
Nasz kącik dziecięcy po wiosennym liftingu |