Noworoczne postanowienia
22 stycznia
2018 rokiem działania
W Nowy Rok weszłam z energią i wieloma planami. Zupełnie
przewrotnie, niż jeszcze rok, czy dwa lata temu. Tym razem, postawiłam na
działanie i zmianę. I tak też ochrzciłam rok 2018 - przede wszystkim
działaniem, a później dodałam do tego zmianę 😄 Zrobiłam to ot tak, a dopiero
później zobaczyłam, jak wiele osób robi to samo. Ba! Jest nawet na to nawet zarezerwowany specjalny termin - One Little Word 😲
Na początku stycznia naszło mnie na przemyślenia i rachunki, jak
właściwie zakwalifikować miniony 2017 rok? Czy zaliczyć go do udanych? A może
nakleić mu na plecy loser? W końcu już wykręcił się do mnie tyłkiem. Ostatecznie
stwierdziłam, że skoro nie wymagałam od niego na stracie zbyt wiele (dokładnie
rok temu biłam się w piersi, że noworoczne postanowienia to bullshit) to nie
powinnam oceniać go zbyt surowo.
I fakt. 2017 nie był rokiem uniesień ani wielkich
przedsięwzięć. Był za to... bezpieczny. Nie było fajerwerków, ani bociana. Fundamenty
pod nasz wymarzony dom wciąż nie zalane, a biznes najlepiej kręci się u kogoś.
Ale przecież miałam nie być wymagająca 😅 Więc stwierdziłam, że widocznie moje
sylwestrowe życzenia spełniły się co do joty. Niska poprzeczka na starcie dała
dokładnie taki sam efekt na mecie. I nie zrozum mnie źle. Wcale nie narzekam z
tego powodu. Po prostu zauważyłam w tym wszystkim pewną zależność. Dlatego w
2018 postanowiłam potraktować inaczej i już na starcie podnieść mu próg co
najmniej do pasa 😈
Pewnie zastanawiasz się, skąd taki skok. Chyba bezpieczna i
ustabilizowana przez miniony rok, zamarzyłam, by wykreślić kilka pozycji ze
swojej listy. I tak postanowiłam:
- Będę utrzymywać swoją życiową energię na najwyższym
poziomie. Niestety z tą jest różnie. Właściwie zauważyłam u siebie pewną
dwubiegunowość w tym względzie. Raz mogę przenosić góry, by na drugi dzień czuć
się totalnym przydeptanym kapciem. Doszłam do wniosku, że owe wahania wynikają
ze złego zarządzania swoimi zasobami, przez co mój kajet z postanowieniami się
kurzy. A na to przecież szkoda czasu!
- Nareszcie przeczytam książki, które zgromadziłam przez
ostatni rok. Nie tylko pierwsze 50 stron, jak to do niedawna miałam w zwyczaju.
Jak to się działo? Ano tak, że gdy trafiła się nowa książka, do poprzedniej,
choć miałam wrócić, nie wracałam. Bo już czekały kolejne. Tym sposobem
uzbierała się ładna biblioteczka 😅
- Zacznę wnikać w tajniki jogi (dzięki Oli, która mnie od
tego natchnęła). Przyznam z lekkim wstydem, że jeszcze niedawno myślałam o
jodze, jak o zajęciu dla emerytów. Wydawała mi się zbyt spokojna i...
niewymagająca! 😅 Teraz prócz rozgryzienia tematu jogi postanowiłam grzebnąć
jeszcze pranajamę, czyli techniki oddechowe. W ogóle tego roku mam plan być
bardziej aktywna fizycznie. Pochwalę się, że już mam na tym polu małe
osiągnięcia - udaje mi się realizować swoje założenie o zimowym bieganiu
- Zmienię podejście do swojego rytmu dnia: będę go zaczynać
od świeżo wyciskanych soków, w ciągu dnia obowiązkowo ruszę tyłek na powietrzu,
a na wieczór, zamiast komputera, będę w ręku trzymać książkę. Tu mieści się
jeszcze jedno postanowienie - wcześniejsze wstawanie. Nie ma co, ale trochę się
rozleniwiłam i już nie jestem rannym ptaszkiem. Chciałabym wypracować sobie
pobudki o świcie, chociażby na naukę języków. Bo o kursach chwilowo mogę tylko
pomarzyć...
- Zjem swojego słonia, a nawet trzy! Czyli rozpiszę swoje
plany na mniejsze, by w tym roku udał mi się osiągnąć je wszystkie, albo prawie
wszystkie. Powiem tylko, że słoń jest naprawdę sporego kalibru, bo dotyczy
własnego biznesu (wreszcie!). W ogóle takich dużych zmian w tym roku zapowiada się
całkiem sporo, dlatego wszelkie kciuki mile widziane 😁
- Ostatecznie zerwę z podejściem "inni przodem, ja na końcu". Oświadczam, najpierw sobie, potem światu - basta! Niestety, mam jakiś głupi nawyk dogadzania innym w pierwszej kolejności. O sobie zwykle myślałam później. Albo i nie, bo na to często nie starczało mi sił lub czasu. Mocno widać to niestety na blogu - piszę teksty dla kogoś, a moje jakoś nie mogą ujrzeć światła dziennego i Mumnaopak często wieje pustką. I to właśnie chcę zmienić i tchnąć w bloga więcej życia. Dlatego wybacz, jeśli czekasz na realizację jakiegoś mojego zobowiązania. Wdrażam priorytet własnej osoby, co na początku może zachwiać terminowością zleceń. W ideale będę trzymać się kalendarza 😑
Photo by Joshua Earle on Unsplash
|
W ogóle dumałam w ostatnich dniach nad fenomenem postanowień
- zabieramy się do czegoś ruski rok. Myślimy, szykujemy, planujemy, stresujemy,
ostatecznie wszystko kończy się nim tak naprawdę zdąży zacząć. Zabrakło sił,
dobrego planu, czasu, ale najczęściej motywacji. Potem jęczymy, że nie poszło.
Że okoliczności były złe. Że wiatr był nie tego, bo zawsze w oczy. Nie mamy już
sił do losu, co wiecznie staje nie tym otworem co potrzeba. Potem zdarza się
prawdziwy cud. Przychodzi pewnego dni taki flow, przypływ energii, który w sekundzie
rozwala mury. I nagle okazuje się, że wszystko jest w zasięgu naszej ręki. I na
drugi dzień, najdalej w przyszłym tygodniu wykreślamy z kalendarza marzenie,
które ciągnęło się za nami całymi latami. W 2018 chcę mieć właśnie ten flow 💜💛💚💙
10 komentarze
Ja od lat mam takie kroki z postanowieniami, lista celów juz zrobiona, mapa marzeń już niedługo. Zawsze się cieszę bo w danym roku bardzo duzo realizuję.
OdpowiedzUsuńGratuluję! Może organizujesz jakieś kursy? :) Chętnie się zapiszę!! :D
UsuńŻyczę realizacji planów, ja w tym roku zakładam bezpieczeństwo i stabilizację, a raczej brak presji i czerpanie z każdego dnia :)
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie tak wyglądał poprzedni rok, dlatego w tym chciałam coś zmienić. Właściwie nie coś, ale niemal wszystko :)
UsuńPlany można wielkie tworzyć, tylko skąd brać siłę na ich realizację. Życzymy wytrwałości.
OdpowiedzUsuńI wtedy wchodzi flow, cały na biało :D
UsuńJa w tym roku przeciwnie do Ciebie obniżyłam próg. Poprzedni rok był niesamowity, ale też intensywny (wpadł do nas bocian). W tym roku chcę chłonąć każdą minutę i upiększać swoją codzienność. Życie z niemowlakiem to inna rzeczywistość, którą muszę sobie poukładać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Polenka
Doskonale Cię rozumiem! Z maleńkim dzieckiem trudno przenosić góry... Lepiej się tu sprawdza spokój i bezpieczeństwo. Choć ja w tym roku planuję istny maraton. Zobaczymy za rok, co z tego wyniknie :)
UsuńTrzymam kciuki za wytrwałość. W razie czego mogę pomóc w przypadku blokady czytelniczej. Znajdziemy taką książkę, której nie będziesz w stanie przerwać ;)
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Dziękuję, zawsze ceniłam sobie słowa wsparcia. A i inspiracja też się przyda :)
Usuń